Carmelitanum
Ciasteczka, ciasteczka!

Ta strona używa ciasteczka - formę pozostawiania informacji w przeglądarce odwiedzającego. Można to zablokować w ustawieniach przeglądarki. Użytkowanie strony jest bezpieczne - nie udostepniamy ciasteczek obcym ani firmom reklamowym. Klikając "OK" wyrażasz na to zgodę.

OK

O nas | Poznań | Sopot | Wrocław | Warszawa

Czytelnia | Pliki | Linki

Szukaj

Homilia Nuncjusza Apostolskiego w Polsce Abp. Celestino Migliore na zakończenie roku jubileuszowego 500-lecia urodzin św. Teresy od Jezusa

Spotkanie Jezusa z Samarytanką bez wątpienia należy do tych wydarzeń ewangelicznych, które bogate są w znaczącą symbolikę.

Dokładnie z tego powodu najwięksi komentatorzy tradycji, w swoich finezyjnych objaśnieniach egzegetycznych, nie skupiali swojej uwagi na wyrazistości przesłania miłości zawartego w tym epizodzie, zwłaszcza na fakcie, że Samarytanka była kobietą, a w związku z tym Jezus, kierując te ważne nauki właśnie do niej, pokazał nową rolę kobiet.

Ale fakt, że Jezus oznajmia swoje przesłanie kobiecie, nie wydawał się godnym uwagi. Co najwyżej egzegeza zatrzymywała się na eklezjologicznie symbolicznym fakcie, że była to Samarytanka.

Chronologicznie pierwszą osobą, która zauważyła wyjątkowość roli, jaką w tym wydarzeniu nadał Jezus kobiecie, była święta Teresa z Avila. Świadoma specyfiki kobiecości, w Podnietach miłości Bożej napisała: „Co mnie tu najbardziej zadziwia, to to, że tak łatwo wszyscy uwierzyli na słowo jednej niewiasty i to snadź nie bardzo znacznej, kiedy sama chodziła po wodę. Pokorę jednak miała wielką, bo gdy jej Pan wyliczał grzechy, nie obraziła się, jak to dziś zwykli czynić ludzie na świecie, ale raczej z uwielbieniem uznała Pana prorokiem. Uwierzyli jej też ludzie (…)”.

Teresa okazała wrażliwość na trudności, jakie miała Samarytanka w uwiarygodnieniu swojego spotkania z Jezusem. Sama Teresa miała wiele problemów ze znalezieniem posłuchu w relacjach z przedstawicielami ówczesnego Kościoła i społeczeństwa.

Na jej działalność i pisma Inkwizycja zawsze patrzyła z podejrzliwością. Już w kontekście kanonizacji, pierwsze wydania jej pism zostały oczyszczone z fragmentów, uważanych za zbyt śmiałe, jak na kobietę, i nie było tego mało. Ten zabieg miał zagwarantować doskonałą prawomyślność. Wychodzi z nich obraz mniszki posłusznej, uległej, całkowicie przystającej do kultury kontrreformacji.

Posłuszna była. Ale była też wystarczająco odważna, aby pozostać sobą. Miała tak silną osobowość, że mogła stwierdzić: nie mówię o sprawach, których nie znam z doświadczenia. Wyzwoliła się z modnej w jej epoce tradycji dewocyjnej, aby żyć w bezpośrednim kontakcie z Bogiem i mówić ze świeżością i kreatywnością; dokładnie tak, jak ewangeliczna Samarytanka.

„Święta z Avili zaleca swoim świętym przede wszystkim cnotę pokory, która nie jest zewnętrznym zaniedbaniem ani wewnętrzną nieśmiałością duszy, lecz jest znajomością swoich własnych możliwości i tego, co Bóg może czynić w nas (Sprawozdania 28) – napisał papież Franciszek do przełożonego generalnego karmelitów Bosych na rok jubileuszowy, który się właśnie kończy. – […] Pokora terezjańska polega na akceptacji siebie, na znajomości własnej godności, na misyjnej odwadze, na wdzięczności i oddaniu Bogu”.

Kobieta z pasją związana z Bogiem, która umierając mówi: na końcu, Panie, jestem córką Kościoła.

Jej śmierć zastanawiająco i znacząco zbiegła się ze szczególnym okresem, bo nastąpiła w przededniu tak zwanej gregoriańskiej reformy kalendarza. Papież Grzegorz XIII, w następstwie zabiegów kompetentnych astronomów, chciał skorygować opóźnienie, jakie zakradło się do oficjalnego kalendarza względem roku zwrotnikowego. Nowy kalendarz omijał dziesięć dni: 5 października stał się 15 dniem tego miesiąca, dniem następnym po nocnej śmierci Świętej. Zbieżność przedziwna, może także opatrznościowa. W swoim dziele Droga doskonałości, Teresa przedstawiła świętość jako drogę w orbicie Boga, jak gwiazdy na niebie.

Uczeni przyrodnicy i teologowie wyśmiewali reformę papieża Grzegorza. Wielki astronom tamtejszych czasów, Jan Kepler, mówił o niej: wolimy pozostać w niezgodzie ze słońcem, aby tylko nie okazać się w zgodzie z papieżem.

Świat jest w ogniu – napisała Teresa w pierwszym rozdziale Drogi doskonałości. Miała na myśli pożar, który od środka trawił Kościół, pochodzący od idei Reformacji i innych prądów myślowych, które kontestowały władzę i duchowe przywództwo papieża. Dokładnie w tamtych czasach Mikołaj Kopernik zaprezentował nową koncepcję wszechświata, która słońce umiejscawia w centrum systemu krążących planet; koncepcję będącą w opozycji do geocentryzmu, który zakładał, że ziemia jest w centrum układu słonecznego. Ta nowa teoria, poprawna z punktu widzenia nauk ścisłych, była przez wielu interpretowana jako wyzwolenie spod suwerenności Boga: ani Ziemia, ani Bóg, nie są już w centrum uniwersum, wiecznego i niezniszczalnego, który krąży wokół nich.

Teresa odrzuca precz wszelkie strapienia, jakie to odkrycie wzbudziło w umysłach ludzi tamtejszej epoki.

Cóż to ma za znaczenie, że z powodu nowej teorii Bóg stracił swoje mieszkanie? Wystarczy poszukać Boga jako czystej transcendencji, jako wewnętrznego doświadczenia – odpowiada Teresa. Cóż to ma za znaczenie, że ziemia nie jest już odniesieniem dla teocentryzmu? Jeśli Bóg jest wszystkim, centrum świata jest tam, gdzie jest człowiek, i Bóg w człowieku. To samo dotyczy Boga: jest On w najgłębszym zakątku duszy i w ten sposób jest zawsze i w sposób konieczny w centrum wszechświata.

Ten zakątek duszy – według Twierdzy wewnętrznejjest najważniejszym z mieszkań, w którym zachodzą najbardziej tajemne rzeczy między Bogiem a duszą. Tam, w tym centrum, Bóg dalej mieszka i dalej jaśnieje.

Te myśli wzbudziły złość Inkwizycji. Jej sędziowie utrzymywali, że to błędy filozoficzne, sny i fantazje teologiczne.

A było wręcz odwrotnie. Była to genialna odpowiedź kobiety na powszechne strapienie, jakie zrodziła teoria kopernikańska. Chciała z wszelkich sił oddać Bogu należne Mu miejsce i jej się to udało; jej błagania ponownie oddały świat pod Boże spojrzenie, a Boga postawiły w centrum wszechświata.

Teresa od Jezusa została kanonizowana za świętość jej życia, założenie Karmelu i jej bezwzględną wierność względem Kościoła. Ale tym, co stanowi o jej aktualności dzisiaj, jest jej intuicja.

Była nie tyko duszą otwartą i wierną Bogu, ale dzięki swojej intuicji Boga jako centrum duszy i w konsekwencji świata, ofiarowała Bogu przyszłość; nie przez formułę „myślę, więc jestem”, ale inną – „wierzę, więc On jest”.

I w ten sposób potwierdza nadejście świata, którego Jezus pozostanie nieuchronnym punktem odniesienia.

To w taki sposób papież Franciszek widzi wymiar misyjny i kościelny, który wyróżnia karmelitanki i karmelitów bosych. I o ten dar dla nich w Polsce prosimy dziś Boga.